5 Rzeczy o Drugim Progu Podatkowym, Których Prawdopodobnie Nie Wiesz
5 Rzeczy o Drugim Progu Podatkowym, Których Prawdopodobnie Nie Wiesz
Drugi próg podatkowy nie jest już kwestią techniczną – stał się lustrem, w którym polska klasa średnia przegląda się z rosnącą frustracją. W ostatnich latach stał się centralnym punktem publicznej debaty, symbolem poczucia niesprawiedliwości i wskaźnikiem rosnącej niepewności ekonomicznej.
Próg dochodowy na poziomie 120 000 zł rocznie, zamrożony od lat, w zderzeniu z wysoką inflacją i dynamicznym wzrostem płac, staje się dla coraz liczniejszej grupy Polaków synonimem pułapki inflacyjnej (zjawiska znanego jako fiscal drag). To już nie tylko problem menedżerów czy wysokiej klasy specjalistów IT, ale także nauczycieli, pielęgniarek i wykwalifikowanych pracowników fizycznych. Ta pozornie prosta zasada podatkowa skrywa jednak mechanizmy i konsekwencje, które wykraczają daleko poza podstawową wiedzę.
W tym artykule ujawnimy pięć zaskakujących faktów i mechanizmów związanych z drugim progiem podatkowym. Pokażemy, jak jego postrzeganie ewoluowało, obalimy najczęstsze mity i przyjrzymy się, jak polski system wypada na tle innych krajów. Ta wiedza jest kluczowa, by zrozumieć prawdziwy wpływ progu na nasze finanse i całe społeczeństwo.
1. Próg 120 tys. zł: Kiedyś symbol luksusu, dziś pułapka na klasę średnią
Percepcja drugiego progu podatkowego zmieniła się dramatycznie. Kwota 120 000 zł rocznie, czyli około 10 000 zł brutto miesięcznie, w obecnych realiach ekonomicznych nie jest już wyznacznikiem bogactwa, zwłaszcza w dużych miastach o wysokich kosztach życia. W publicznej debacie niezmieniany od lat próg jest coraz częściej określany mianem „pułapki fiskalnej” lub „ukrytej podwyżki podatków”.
Liczby mówią same za siebie. Jeszcze w 2022 roku w drugim progu podatkowym znajdowało się około 800 tysięcy osób. W 2024 roku liczba ta wzrosła do niemal 2 milionów, a prognozy na 2025 rok przewidują, że granicę tę przekroczy nawet 3 miliony Polaków. Co stoi za tą lawiną? To klasyczny przykład zjawiska znanego jako drenaż fiskalny (ang. fiscal drag) lub pełzanie po skali podatkowej. W praktyce oznacza to, że inflacja i nominalny wzrost płac wpychają coraz więcej osób w wyższy próg, nie dając im w zamian realnego wzrostu siły nabywczej. Problem przestał dotyczyć wąskiej elity finansowej. Dziś obejmuje szerokie warstwy społeczeństwa, w tym nauczycieli, którzy po podwyżkach masowo zaczęli przekraczać próg, a także pielęgniarki, kierowców czy wykwalifikowanych pracowników fizycznych.
W opinii publicznej drugi próg podatkowy stał się systemową barierą i formą „kary za ambicję”. Państwo, zamiast promować rozwój, nakłada dodatkowe obciążenia na osoby, które ciężej pracują, biorą nadgodziny, zdobywają wyższe kwalifikacje lub awansują. To polityka fiskalna oceniana jako demotywująca i hamująca potencjał ekonomiczny obywateli.
2. Mit 32%: Nie płacisz wyższego podatku od całości dochodów
Jednym z najczęstszych i najbardziej szkodliwych mitów dotyczących drugiego progu jest przekonanie, że po przekroczeniu 120 000 zł dochodu całe nasze wynagrodzenie jest opodatkowane stawką 32%. To nieporozumienie jest tak powszechne, że stanowi jeden z głównych wątków edukacyjnych w dyskusjach internetowych, gdzie eksperci regularnie dementują tezy, jakoby „wpadnięcie” w drugi próg mogło skutkować obniżeniem całkowitego wynagrodzenia netto.
W rzeczywistości zasada jest prosta i wynika z progresji podatkowej: 32% stawka podatku dotyczy wyłącznie nadwyżki dochodu ponad kwotę 120 000 zł, a nie całości zarobków.
Wyjaśnijmy to na prostym przykładzie. Jeśli Twój roczny dochód do opodatkowania wynosi 125 000 zł, to:
Od kwoty 120 000 zł zapłacisz podatek według stawki 12%.
Dopiero od nadwyżki, czyli od 5 000 zł, zapłacisz podatek według wyższej stawki 32%.
Całkowity dochód netto nigdy nie spadnie z powodu przekroczenia progu – po prostu jego wzrost będzie wolniejszy. Oficjalna formuła zawarta w ustawie o PIT precyzyjnie to określa. Skąd bierze się kwota 10 800 zł? To po prostu podatek należny od dochodu do 120 000 zł, obliczony przy uwzględnieniu kwoty wolnej: (120 000 zł – 30 000 zł) x 12%.
Podatek dochodowy pobiera się od podstawy jego obliczenia według następującej skali: (...) powyżej 120 000 zł – 10 800 zł plus 32% nadwyżki ponad 120 000 zł.
3. Małżeństwo to najskuteczniejsza optymalizacja podatkowa. Dosłownie podwaja próg
W obliczu niskiego progu podatkowego, wspólne rozliczenie z małżonkiem staje się jedną z najpotężniejszych i najprostszych legalnych strategii na uniknięcie wyższej stawki podatkowej. Jest to często niedoceniane narzędzie, które w praktyce pozwala podwoić limit drugiego progu podatkowego do 240 000 zł dla łącznych dochodów małżonków.
W praktyce system traktuje małżeństwo tak, jakby składało się z dwóch osób, z których każda zarabia dokładnie połowę ich łącznych dochodów. Dzięki temu dochód osoby lepiej zarabiającej jest wirtualnie “przenoszony” na współmałżonka, co pozwala uniknąć wyższej stawki podatkowej. Ta metoda jest najbardziej opłacalna, gdy istnieje duża dysproporcja w dochodach – na przykład, gdy jeden z małżonków zarabia znacznie powyżej 120 000 zł rocznie, a drugi ma niewielkie przychody lub w ogóle nie pracuje.
Co więcej, można uniknąć nadpłacania podatku w ciągu roku. Podatnik może złożyć swojemu pracodawcy oświadczenie PIT-2, w którym deklaruje zamiar wspólnego rozliczenia z małżonkiem. Dzięki temu pracodawca będzie pobierał zaliczki na podatek według stawki 12% nawet po tym, jak dochody pracownika przekroczą próg 120 000 zł w danym roku. Zapobiega to sytuacji, w której przez kilka miesięcy płacimy wyższe zaliczki, by dopiero po roku odzyskać nadpłatę.
4. Polski system podatkowy jest wyjątkowo „płaski” i mało prorodzinny
Wbrew powszechnym odczuciom o „karze za ambicję” i duszącej progresji, twarde dane OECD malują zupełnie inny obraz: polski system opodatkowania pracy jest jednym z najmniej progresywnych w krajach rozwiniętych.
Co to oznacza w praktyce? Różnica w obciążeniu podatkowym (tzw. klinie podatkowym) między osobą zarabiającą 67% średniej krajowej a osobą zarabiającą 167% jest minimalna. W Polsce wynosi zaledwie 1,5 punktu procentowego, podczas gdy średnia dla krajów OECD to 8,1 p.p. Innymi słowy, nasz system w bardzo niewielkim stopniu realizuje funkcję redystrybucyjną. Drugi kluczowy wniosek z tych samych badań jest równie niepokojący: polski system w znikomym stopniu uwzględnia sytuację rodzinną podatnika. Różnica w obciążeniu dla osoby samotnej i osoby z dziećmi jest jedną z najniższych w całej organizacji.
To fundamentalny paradoks polskiej debaty podatkowej. Podczas gdy klasa średnia czuje się karana za przekraczanie progu, międzynarodowe analizy dowodzą, że nasz system w znikomym stopniu realizuje redystrybucyjną funkcję podatków. Problem leży więc nie tyle w samej progresji, co w absurdalnie niskim poziomie progu, który od lat nie jest dostosowywany do realiów gospodarczych.
5. Prawdziwy ciężar to nie PIT, a składki. I nie można ich już odliczyć
Publiczna obsesja na punkcie stawek PIT (12% i 32%) przesłania kluczowy fakt: prawdziwym ciężarem opodatkowania pracy w Polsce nie jest podatek dochodowy, lecz składki. Potwierdzają to dane OECD – składki na ubezpieczenia społeczne stanowią aż 83,4% całego klina podatkowego, co stawia nas w ogonie krajów rozwiniętych pod względem udziału PIT w obciążeniach.
Ten strukturalny problem został dodatkowo pogłębiony przez reformę Polskiego Ładu, która zlikwidowała możliwość odliczania składki zdrowotnej (9%) od podatku. W efekcie, mimo obniżki niższej stawki PIT, realne obciążenie dla wielu osób wzrosło.
Najlepszym dowodem na dominację składek jest mechanizm „emerytury bez podatku”. Świadczenie do 2500 zł miesięcznie jest zwolnione z PIT, a jednak emeryt nie otrzymuje pełnej kwoty. Dlaczego? Odpowiedzią jest 9% składka zdrowotna, potrącana niezależnie od podatku. To ona, a nie PIT, stanowi realny i nieunikniony ciężar.
Zakończenie
Analiza drugiego progu podatkowego odsłania system pełen sprzeczności. Publicznie postrzegany jako stromy i karny, w rzeczywistości jest jednym z najbardziej „płaskich” w OECD. Debata skupia się na stawkach PIT, podczas gdy prawdziwy ciężar leży w zdominowanym przez składki klinie podatkowym. To nie jest już tylko element systemu fiskalnego; to symbol zerwanej umowy społecznej i wskaźnik kondycji polskiej klasy średniej.
Skoro zasady gry stały się tak niejasne, a obciążenia rosną po cichu, to czy obecny system podatkowy wciąż wspiera aspiracje Polaków, czy może skutecznie je hamuje?

